W sondzie najwięcej osób zagłosowało na piękną pracę Anny M, która dla rozróżnienia od Ani M. dodała sobie przydomek Rapsody. Osobiście uważam, że jest to zwycięstwo w pełni zasłużone. Kunsztownie wykonane, co wcale nie jest łatwe w tym programie. Na pamiątkę, Aniu, otrzymujesz ode mnie ramkę na zdjęcia i to jest ta zapowiadana poprzednio niespodzianka. (Proszę nie regulować odbiorników - jakość tych zdjęć jest naprawdę taka zła, ale ramka jest śliczna. Moja drukarka zastrajkowała i postanowiła przynieść mi wstyd tym wydrukiem. Nie dam się jej! Prezentem jest ramka, a nie wydruk. :) ) Czekam, Aniu, na adres do wysyłki i serdecznie gratuluję. Oddałam na Ciebie głos z domu, a z pracy na Gigę, której niezapominajki bardzo mi się podobają. A teraz już poza konkursem pochwalę się, a może poskarżę, sama nie wiem, że jedna taka qrzasta blogowianka przysłała mi mój portret. Oto on: Dwa dni zajęło mi szykowanie zemsty, ale jak już powstała, to podwójnie! która na potrzeby blogowego kamuflażu przybiera taką postać: Podobna? Mam Wam jeszcze do pokazania konkurencję dla Igorowego wojownika w wykonaniu MójCiOnego. Widać, że mój mąż jest zafascynowany Japonią, prawda? I na koniec... znów nie wiem, chwalić się czy nie ma czym? Okazało się, że stanowię konkurencję dla swojej własnej blogowej największej gaduły, czyli Aluchy mojej kochanej! Oddaję głos Panterze, która postanowiła mnie w niedzielę u siebie, z tej okazji, uhonorować: I jeszcze jeden drobiazg na dobre rozpoczęcie niedzielnego poranka: Ance Wrocławiance za mistrzowskie gadulstwo na moim blogu i osiągniecie 200 komentarzy oraz za to, że "odkryła" mnie dla siebie i innych, po dwóch latach mojego pisania sobie a muzom, dedykuję: Dziękuję, Pantero, bardzo mi miło! Kotek jest uroczy. :) I jeszcze na najostatniejszy z ostatnich koniec film dla wielbicieli długich, nudnych scen z nagłymi zwrotami akcji oraz dla wielbicieli Panienki Wisienki. Ci, którzy nie mogą słuchać filmiku z dźwiękiem, niech podłożą sobie w wyobraźni odgłos, jaki wydaje stado galopujących koni. :) Wiśka odrabia jak szalona rok w klatce. Ciągle chce się bawić, ciągle zaczepia, śpiewa, prosi, podrzuca swoją myszkę, goni piłeczkę, ale najbardziej uwielbia szalone gonitwy po korytarzu za paskiem od szlafroka. :) Miłego dnia, dużo uśmiechu. :) Mój dzień zapowiada się na ciężki.
Dzień dobry kochani :) To będzie długi post :P Ja osobiście wierzę że moje zdrowie i życie jest w rękach Bożych :) Jednak nie zwalnia mnie to zastosowania pewnych środków ostrożności :)
Więcej wierszy na temat: Na dzień dobry « poprzedni następny » Soczyście i owocowo w przepastnej spiżarni na przeziębienie maliny. Z przepisu babci miód pitny zwany inaczej trójniakiem dobry na odwiedziny. Na ciepło i zimno tam wszystko znajdziesz. W słoiczku lato zatrzymasz. Zima niegroźna gdy z Tobą mieszka zaradna dziewczyna. / Napisany: 2011-09-15 Dodano: 2011-09-15 11:21:28 Ten wiersz przeczytano 861 razy Oddanych głosów: 25 Aby zagłosować zaloguj się w serwisie « poprzedni następny » Dodaj swój wiersz Wiersze znanych Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński Juliusz Słowacki Wisława Szymborska Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński Halina Poświatowska Jan Lechoń Tadeusz Borowski Jan Brzechwa Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer więcej » Autorzy na topie kazap Ola Bella Jagódka anna AMOR1988 marcepani więcej »
Dzień dobry :) Nie wiem jak to się stało.. Ale zaplanowałam posta a on się nie pojawił:/ Wstawiam jeszcze raz w takim razie :)
Jeden z moich znajomych poskarżył się niedawno na łamach Facebooka, że latem wciąż potyka się o pozostawione pod blokiem dziecięce hulajnogi. A jeszcze bardziej denerwuje go, że cała ta dzieciarnia od hulajnóg nie mówi mu “dzień dobry”, choć mieszkają w tym samym budynku. Czy to brak dobrego wychowania? Wina rodziców? Niekoniecznie. Dlaczego więc dzieci nie kłaniają się sąsiadom? – Moje się kłaniają – powiedział Wojtek Musiał, gdy dyskutowaliśmy ten temat w Juniorowym gronie. – Ale my mieszkamy na wsi i wszyscy się tu znamy. Właśnie. To jest pierwszy powód niemówienia “dzień dobry”: wychowując dzieci wielokrotnie ostrzegamy je przed obcymi. “Nigdzie nie chodź z obcymi”. “Nie otwieraj drzwi obcym”. “Nie rozmawiaj z nieznajomymi”. Obcy to potencjalne niebezpieczeństwo – tego uczymy dzieci i to bardzo wcześnie. Dzieciom trudno jednak dokładnie rozpoznać, kto jest obcy, a kto swój. Czy ktoś znany tylko z widzenia to wciąż obcy, czy już nie? A weźmy pod uwagę, że znany z widzenia jest tak samo sąsiad, listonosz, pani w sklepie jak i osiedlowy zabijaka popijający alkohol na osiedlowej ławeczce. Czy sąsiad, którego dzieci widują kilka razy w miesiącu, który nigdy się do nich nie uśmiecha i nigdy nie rozmawia z rodzicami jest znajomym, czy nie? Skoro mama ostrzega przed obcymi, którzy mogą się do dzieci miło odzywać, to chyba tym bardziej niebezpieczny jest ktoś, kto wcale miły nie jest? To naprawdę trudne – zorientować się w tych społecznych subtelnościach. Druga sprawa to własny przykład. Rodzice kłaniający się uprzejmie sąsiadom to dla dzieci drogowskaz w zawiłościach społecznych oczekiwań. Obserwując rodziców dzieci powoli zapamiętują, z którymi osobami rodzice się witają i z czasem zaczynają ich naśladować. Z czasem, niekoniecznie od razu. Dlaczego? Odpowiedzi na to pytanie udzieliła moja siedmioletnia córka: „Czasami po prostu się wstydzę”. Odezwanie się do nieznajomego wymaga przekroczenia własnych granic, co bywa niekomfortowe i dla dzieci trudne. Minie trochę czasu zanim nabiorą śmiałości, przełamią wewnętrzny opór, który każdy z nas przecież odczuwa wobec czegoś co wywołuje dyskomfort. Przykład rodziców jest bardzo ważny, ale nie jedyny. Jako sąsiedzi również bierzemy udział w wychowywaniu okolicznych dzieci. Dajemy im przykład, który one naśladują. Kiedy spotkana na klatce schodowej sąsiadka milcząc wymownie, groźnym wzrokiem wpatruje się w sześciolatka, to właśnie daje mu przykład. Dziecko raczej zrobi dokładnie to samo, co pani sąsiadka, niż domyśli się, że ma wyrecytować grzeczną formułkę. Jeśli pani sąsiadka tylko patrzy, to dziecko też będzie patrzeć uznawszy, że tak właśnie należy się zachowywać. Od groźnego spojrzenia znacznie skuteczniejsze będzie, kiedy sami powiemy spotkanym dzieciom „dzień dobry”, lub „cześć”. W ten sposób pokażemy, jak należy się zachować podczas takiego przelotnego spotkania, a dziecko łatwiej zapamięta nas jako kogoś „nie obcego”. Oczywiście w naszej kulturze bardzo silnie zakorzeniona jest zasada, według której dzieci powinny okazywać szacunek starszym. To dzieci powinny kłaniać się pierwsze. Myślę, że chętnie będą to robiły, jeśli pokażemy im jak. Tylko że pokazanie jak nie polega na prawieniu kazań, ani na strofowaniu czy robieniu wyrzutów. Pokazać jak oznacza zachować się wobec dziecka i wobec innych ludzi tak, jak chcemy, by ono się zachowywało. Chcesz być szanowany – sam okazuj szacunek. W szkole moich dzieci wymyślono akcję, która miała zachęcić dzieci do powitalnych uprzejmości. Przy wejściu w budynku rozwieszono wesołe hasła nawołujące do witania się wszystkich ze wszystkimi. Najważniejsze jednak było zaproszenie rodziców, by włączyli się w akcję mówiąc sobie nawzajem “dzień dobry”, witając się z nauczycielami i z dziećmi. Wyeksponowane wszędzie hasła miały przypominać nie tylko dzieciom, ale i dorosłym, by zwracali uwagę na powitalne uprzejmości. Bo dzieci uczą się naśladując starszych. Jesper Juul w jednej ze swoich książek napisał, że za relacje między dorosłym a dzieckiem zawsze odpowiedzialny jest dorosły. W tych drobnych, codziennych sprawach międzysąsiedzkich również to my, dorośli, jesteśmy silą sprawczą. Zanim więc zaczniemy wymagać od dzieci “właściwych zachowań”, sami pokażmy im, jak one wyglądają. Jeśli chcemy, by buszujące po podwórku dzieciaki sąsiadów były dla nas uprzejme, bądźmy tacy dla nich. No i oczywiście rozmawiajmy, objaśniajmy, opowiadajmy. Nie strofując i nie robiąc wyrzutów. Spokojna, otwarta rozmowa jest zawsze dobrym uzupełnieniem doświadczeń i obserwacji, nadaje kontekst i buduje wiedzę o świecie.
QnyY. 14 47 78 331 396 130 478 311 371