Co roku, jesienią, w ofercie Laurelle pojawia się ślubna kolekcja licząca około 30 nowych modeli. Panny młode mogą wybierać spośród naszych propozycji, ale chętnie podejmujemy się także tworzenia kreacji wedle indywidualnych projektów. Oprócz sukien na ślub i wesele przygotowujemy także kreacje wieczorowe. prologHaleyLato 1996Heart’s Bend, TennesseePopołudniowy wiatr potargał drzewa oblepione letnią zielenią, przynosząc ze sobą zapach deszczu i popychając ku sobie złowieszcze czarne chmury, przypominające skaliste pasma górskie. Haley, trzymając w ręku wafelek z lodowym czekoladowo-waniliowym zawijasem, spojrzała w niebo i porzuciła rower na skraju parku Gardenia.– Tammy, będzie padać. Pośpiesz się! – Haley zerknęła przez ramię w stronę ich „fortu”, opuszczonego budynku, w którym dawniej mieścił się salon sukien się wiatr i basowy grzmot rozbrzmiał w parku. Haley zadrżała, podkurczając palce stóp w japonkach.– Tammy!– Zaraz! Jeszcze czekam na lody z od samego początku polubiła Tammy, która była najładniejszą dziewczyną w klasie.– To weź zwykłe czekoladowe. – Trzask pioruna przyklasnął propozycji Haley, dorzucając jeszcze liźnięcie błyskawicy dla bardziej dramatycznego efektu.– Ale ja lubię te z polewą.– stojąca przy budce z lodami, wzruszyła tylko ramionami. Z uśmiechem wyciągnęła rękę, kiedy Carter Adams w końcu podał jej gotowe lody przez okienko. Haley nie znosiła Cartera. Przyjaźnił się z jej najstarszym bratem, Aaronem, i za każdym razem, gdy przychodził do ich domu, droczył się z nią i znęcał nad nią, póki nie zaczynała do pokoju wpadała mama: – Haley, na litość boską, bądź cicho. Co tak wrzeszczysz?A czy Aaron kiedyś się za nią wstawił? Albo czy Carter przyznał się, że się nad nią znęcał? Oczywiście, że nie. Kiedy Haley dorośnie, będzie bronić innych. Pomagać ludziom. Wstawiać się za musi mieć pojęcie o samoobronie, kiedy ma czterech starszych braci. Byli w porządku, ale tylko wtedy, kiedy nie zachowywali się jak chłopcy.– Gdzie chcesz iść? – Tammy usiadła na ławce i kiwnęła na Haley, żeby do niej dołączyła. Jednocześnie ostrożnie zlizywała końcówką języka topniejące waniliowe lody, które wyciekały spod czekoladowej polewy. – Idziemy do ciebie? Możemy pograć w „Mario”.– Nie… już grałyśmy. A poza tym, teraz będzie tam jeden z moich braci. – Haley rzuciła okiem za siebie, na ich fort w starym salonie ślubnym. – A może pójdziemy do ciebie?Haley wolała schludny i cichy dom Easonów. Tammy była jedynaczką; miała więc go całkowicie do swojej dyspozycji, łącznie z włas­ną łazienka! Haley musiała dzielić ją z dwa lata starszym Sethem i cztery lata starszym Willem, dlatego mama mówiła, że to łazienka Jasiów i Małgosi. Ale starczało w niej miejsca tylko dla dwóch Jasiów. Pewnego dnia Haley będzie bronić innych i będzie miała całą łazienkę dla siebie. Koniec kropka.– Twoi bracia są mili.– Mili? Pomieszkaj z nimi, a zobaczysz. – Haley zmarszczyła nos. – Są głośni i brzydko pachną. I to ich głowami zagrzmiało i spadło kilka kropel deszczu. W koszyku zawieszonym na rowerze Tammy zapiszczał pager.– To mama – powiedziała, walcząc z topniejącymi lodami, spływającymi po serwetce, w której trzymała wafelek. Sięgnęła po pager. – trójka. Trójka oznaczała: „Uważaj na siebie”. Z reguły pani Eason wysyłała jedynkę, która oznaczała: „Wracaj do domu”.Nad rozległym parkiem w centrum miasta i głównym placem Heart’s Bend zapadła ciemność. Wiatr przygnał ciężkie krople deszczu, a granatowe niebo nagle przeszyte zostało ostrzem poczuła dreszcze. – Schowajmy się lepiej w jakimś bezpiecznym miejscu. Mama będzie mnie później wypytywać.– Chcesz pójść do fortu? – Haley machnęła ręką, wskazując na opuszczony gdyby na jej sygnał niebiosa rozwarły się, wylewając z siebie hektolitry deszczu. Tammy upuściła lody; krzycząc i śmiejąc się porwała swój rower z chodnika.– Chodźmy!– Czekaj na mnie. – Haley, nadal trzymając wafelek w dłoni, wskoczyła na rower i popedałowała, ile sił w nogach, wzdłuż First Avenue. – Juhuuuuuuu! – pochyliła głowę, starając się osłonić przed kłującymi kroplami deszczu, które chłodziły jej rozgrzaną, lepką przez ulicę na czerwonym świetle i wjechała na krawężnik Blossom Street. Porzuciwszy rower w cieniu starego dębu, musnęła dłonią zwisający bluszcz i pognała za Tammy w kierunku werandy na tyłach zderzały się ze sobą, wypowiadając sobie wojnę, wymachując świetlnymi mieczami i skrapiając Heart’s Bend bitewnym potem. Dziewczęta wbiegły na werandę i padły jak długie na drewnianą zerwała się na równe nogi i zawisła na drzwiach, zahaczywszy przedramię o wątłą ramę drzwi z moskitierą.– Cha, cha, cha, teraz nas nie dopadniecie!– Chodź już, wejdźmy do środka! – Tammy w wiadomy sobie sposób poszarpała gałkę, poluzowując zamek tylnych drzwi, i wślizg­nęła się do weszła za nią, zatrzymując się przy pomieszczeniu, które mama nazwałaby pokojem kredensowym. Gdy strzepnęła deszcz ze swoich prostych blond włosów, poczuła, że ogarnął ją spokój, który panował w sklepie. Mówił coś do Haley, coś, czego nie rozumiała, ale zdecydowanie czuła. Tak jak zawsze miała wrażenie, jakby znalazła się w nazywał to szóstym zmysłem. Cokolwiek to znaczyło. Haley wiedziała, że istnieje czas, przestrzeń i jeszcze coś, co jest poza widzialnym światem. Ta świadomość była elektryzująca. I jednocześnie przerażająca.– Patrz, nie chce się odczepić. – Tammy, śmiejąc się, machała dłonią przed twarzą Haley, starając się strzepnąć kawałek białej serwetki, który przykleił się do jej oderwała serwetkę od dłoni przyjaciółki i wcisnęła ją do kieszeni. Nie chciała tu śmiecić – w przeciwieństwie do tych, którzy próbowali otworzyć biznes w tym miejscu po zamknięciu salonu sukien ślubnych. Szkoda, straszna szkoda, że ludzie nie potrafili uszanować tego miejsca i wszystkiego, co ono miała dopiero dziesięć lat, ale znała już historie panien młodych, które przewinęły się przez ten sklep, opowieści o pannie Corze i o tym, ile dobrego ona zrobiła. Temu miejscu należał się szacunek.– Pobawmy się w panny młode. – Tammy wbiegła po szerokich, ciężkich schodach. Rzeźbiona i wijąca się poręcz przywodziła Haley na myśl wielki pałac. Tym właśnie był dawniej ten sklep dla Heart’s Bend i dla dziewcząt, które wychodziły za mąż. – Haley, tym razem ty będziesz panną młodą. Stań… tam i zejdź po schodach.– Na antresoli?– Tak, właśnie tam. – Tammy zlizała czekoladę z palców, po czym wytarła dłoń w szorty. – Przypomnij mi, skąd ty wiesz, że to się tak nazywa?– Mama o tym wspomniała, jak oglądałyśmy jakiś dokument. – Haley udała, że chrapie. Mama miała bzika na punkcie edukacji; wszystko, co robiła rodzina Morganów, musiało mieć walory „edukacyjne”. Do pewnego czasu nawet prezenty na Boże Narodzenie. Na szczęście tata położył kres obsesji mamy w czasie była lekarzem, a tata inżynierem. Siedzieli do późna w pracy, dlatego zatrudniali pokojówko-kucharkę Hildę i nianię Tess. Były w porządku, choć nieco zrzędliwe. Gdy Haley niedawno poprosiła, żeby któraś z nich pomogła jej upiec ciasto, wyrzuciły ją z domu.– Idź popływaj. W ogrodzie macie wielki basen, a wszyscy siedzicie w domu. Skandal, po prostu skandal. Za moich czasów…Opowieści Hildy o „jej czasach” zawsze sprawiały, że Haley i jej bracia wyparowywali z domu w wyglądała codzienność w domu Morganów. Tata i mama wracali każdego wieczoru na wspólną kolację, bo mama wyznawała zasadę, że członkowie rodziny powinni jadać razem. Ale przy posiłku musieli rozmawiać o czymś mądrym. Mama stale powtarzała: „Edukacja to podstawa”.Ale czy tylko? Równie ważne były noworoczne postanowienia. Kolejny straszak mamy. W sylwestrowy wieczór każdy musiał wyznaczyć sobie jakiś cel na kolejny rok. Zmuszała wszystkich, aby usiedli, zastanowili się i zapisali na kartce, co chcą osiągnąć. Tata jej przyklas­kiwał. Więc nie można było się już z tego trzy ostatnie lata celem Haley było „dostać szczeniaka”. Ale jak dotąd nie miała ani jednego. Po co było to wyznaczanie celu, skoro rodzice nie pomagali jej go osiągnąć?– To jesteś tą panną młodą czy nie? – zapytała Tammy. – Ja byłam ostatnio. Teraz moja kolej, żeby być wbiegła po schodach. Wolałaby być właścicielką. – Dobra, ale za kogo wychodzę?– A za kogo chcesz?– Za nikogo. Mówiłam ci, chłopcy skrzywiła się. – To udawaj, że nie śmierdzą. To za kogo? – Pokręciła gałką drzwi do magazynu pod mansardowym oknem. Lubiły udawać, że w środku ukryte są suknie drzwi, jak zawsze, były do głowy przychodził tylko jeden chłopak, który nie działał jej na nerwy. Zerknęła na swoją przyjaciółkę stojącą w strumieniu światła wpadającego przez okna na antresoli. – To może za Cole’a Dannera?– Za Cole’a? – Tammy westchnęła ciężko, patrząc na nią z dezaprobatą i opierając rękę na biodrze. – On jest mój.– Ojej, przecież nie chcę go tak naprawdę. Tylko na niby. Jest najprzystojniejszy w klasie i z tego, co wiem, to najmniej śmierdzi.– Dobrze, skoro tylko na niby, to się zgadzam. Ale jak dorośniemy, to ja go zaklepuję.– Cole’a? A weź go sobie. Ja wyjdę za mąż dopiero, gdy już będę naprawdę stara. Gdy będę miała jakieś trzydzieści, a może nawet czterdzieści roześmiała się. – Ale obiecujesz, że będziesz moją druhną?– Obiecuję! – Haley dla swojej najlepszej przyjaciółki zrobiłaby ich głowami nadal słychać było odgłosy burzy. Ale ściany starego salonu ślubnego trwały Haley ze strony taty i jej przyjaciółka, pani Peabody, kupiły tu kiedyś swoje suknie ślubne. Mama poznała tatę – wówczas studenta politechniki – w Bostonie, podczas swoich studiów medycznych. Pobrali się w urzędzie. W przeciwnym razie mama także kupiłaby swoją suknię ślubną u panny tak Haley to sobie wyobrażała. Choć miała dopiero dziesięć lat, była bardzo przywiązana do i mama przeprowadzili się z powrotem do Heart’s Bend, kiedy Haley miała dwa lata. Chcieli być bliżej rodziny i uciec przed zimnem. Mama założyła tu swoją klinikę medycyny sportowej. Z tego, co Haley widziała, była całkiem sławna. Zjeżdżali się do niej sportowcy z różnych stron.– Musisz mieć welon. – Tammy chwyciła kawałek starej gazety, wygładziła go na podłodze i położyła na głowie śmiała się, robiąc uniki tak, że biało-czarny welon ciągle spadał jej z głowy. – Jeśli wrócę do domu z wszami, mama wpadnie w furię. – Przesunęła się nieco w stronę dwupiętrowych schodów. – Chodź, pomyszkujemy na górze. Może znajdziemy coś, co się nam piętro było strasznie zagracone; zastawione pudłami i starym sprzętem komputerowym. Tapety odłaziły ze ścian, podłoga była pokryta gnijącą wykładziną, a łazienka w wzdrygnęła się. – Ciarki mnie przechodzą. Wróćmy na Haley dostrzegła, że coś wystaje zza krawędzi wykładziny. Pochyliła się i opuszkami palców delikatnie wyciągnęła czarno-białą przykucnęła obok niej. – Hej, to jest panna Cora. Widziałam jej zdjęcie w gazecie.– Wiem. Pamiętam. – Haley spojrzała w górę, w stronę zawilgoconego mieszkania. – Myślisz, że tam mieszkała?– Mam nadzieję, że nie. zapatrzyła się w oczy kobiety, w których kryła się jakaś tajemnica, tęsknota. Dziewczynka poczuła w brzuchu dziwny skurcz. Przeszył ją dreszcz. Znów jej szósty zmysł dawał o sobie znać. Znowu poczuła coś, czego nie mogła zobaczyć.– Zobacz, klamerki. I kawałek tiulu. Z tego zrobimy ci welon. – Tammy trzymała w dłoniach znalezione skarby, stojąc przy regale na książki.– Udawajmy po prostu, że mam sukienkę i welon. – Haley nadal wpatrywała się w twarz ze zdjęcia. Panna Cora nie była zbyt ładna, ale miała życzliwą twarz i staromodną fryzurę, jak te na fotografiach babci. Z jej oczu biła ciekawość. I smutek. Tak, zdecydowanie o niej tyle dobrych rzeczy. Czy lubiła prowadzić salon sukien ślubnych? Czy – tak jak Haley – miała dużo braci? To na pewno jest powód do smutku. Czy była jedynaczką, tak jak Tammy?– Hal, chodź już, zanim mama każe mi wracać do grzmot jakby potwierdził wolę Tammy. Haley wcisnęła więc zdjęcie do kieszeni spodenek i zbiegła na dół.– Zmieniłam zdanie. Ty będziesz panną młodą. A ja będę właścicielką sklepu, panną Corą.– Panną Corą?– A czemu nie? Tak na niby. A skoro Cole ma być panem młodym, to lepiej, żebyś ty była panną młodą. Wyjdziesz za niego szybciej, niż ja kiedykolwiek wyjdę za wróciły na antresolę, Haley szybko weszła w swoją rolę, zbiegając po schodach do holu. – Och, dzień dobry, pani Eason. Pani córka właśnie przymierza welon. – Udała, że otwiera frontowe drzwi, które w rzeczywistości były zamknięte na cztery spusty. – Proszę z gracją przeszła się po antresoli, a potem powoli zaczęła schodzić po schodach, mrucząc marsz weselny. Haley zdmuchnęła sobie grzywkę z czoła. Rozgrzane powietrze w salonie sprawiało, że się pociła, a kurz oblepiał jej skórę.– Pani Eason, czyż ona nie jest piękna? – Haley przeskoczyła nieistniejącą linię i przyciskając dłonie do policzków, weszła w rolę matki Tammy. – Och, zaraz się rozpłaczę. Zaraz się rozpłaczę. – Powachlowała twarz dłońmi. – Kochanie, wyglądasz wprost przepięknie. Przecudownie…Tammy uformowała na głowie swój gazetowy welon, uniosła spódnicę nieistniejącej sukni i zaczęła szczebiotać, jak to nie może się już doczekać, by wyjść za Cole’a tylko to powiedziała, trzasnął piorun. Tak głośno i odważnie, że aż zatrzęsły się szyby w oknach. Tammy ze strachu padła w ramiona na podłogę, zataczając się ze śmiechu, rozkładając ręce na drewnianej, zniszczonej podłodze. Po chwili zapadła cisza, a Haley wpatrzyła się w wysoki sufit.– Może pewnego dnia kupimy ten sklep? – Wzięła Tammy za rękę. – Pójdziemy do college’u, a potem może wstąpimy do piechoty morskiej czy coś w tym stylu…– Piechota morska? Ja tam nie idę do żadnej piechoty – zaprotestowała Tammy. – Ale mogę poprowadzić z tobą ten sklep.– Tylko najpierw pozwiedzamy różne miejsca, poznamy ludzi, pojedziemy na Hawaje i dopiero potem kupimy sobie sklep.– Przyjaciółki na zawsze. – Tammy zahaczyła swój mały palec o palec Haley.– Przyjaciółki na zawsze.– Kiedyś tu wrócimy i salon będzie należał do nas.– Obiecuję.– błyskawicy znów złożyło pocałunek na frontowych oknach. Haley zerwała się i zaczęła biegać po sklepie, wrzeszcząc i uciekając przed Tammy, która próbowała ją najlepsze przyjaciółki zawsze mają wspólne marzenia. Chociaż marzenia mają kiedyś swój kres…Ale przyjaźń nigdy nie ustaje. A danego słowa nigdy się nie 1930Heart’s Bend, TennesseeTen poranek na pierwszy rzut oka nie różnił się niczym od innych. Cora poszła na tyły budynku, otworzyła kluczem drzwi do sklepu i jednym pstryknięciem włączyła dziś promienie wiosennego słońca przedzierające się przez korony drzew obudziły w niej nadzieję. Wzmagały to będzie zawiesiła sweter i kapelusz na haczykach w holu i weszła do małego salonu. Stanęła przy najbliższym oknie i odsunęła koronkową firankę. Jej wzrok powędrował w kierunku widocznej między drzewami rzeki Cumberland. Marzyła, by go dziś uwielbiała zapachy zieleni i kwitnących gardenii, tęskniła za panoramą rzeki niezasłoniętą wiosennym listowiem. Dzięki położeniu salonu na wzniesieniu z jego okien zimą rozciągał się widok sięgający wielu kilometrów. Zimowe dni, choć mroźne i szare, dzięki spustoszeniu, które czyniły roślinom, otwierały perspektywę na całą końcu przyszła wiosna… w przeciwieństwie do niego. Cora nie mogła się doczekać, by kątem oka zobaczyć go, jak maszeruje na swoich długich i szczupłych nogach od strony portu, śmiało wkracza w alejkę, wypełniając ją swoją szeroką posturą, burzą splątanych wokół twarzy blond włosów, w białej koszuli z podwiniętymi rękawami opinającymi jego muskularne wróć dziś do mnie.– Cora, to ty? – Z zamyślenia wyrwał ją huk zatrzaskujących się drzwi na tyłach sklepu.– Tu jestem. – Odelia, krawcowa i asystentka Cory, weszła, wpuszczając do sklepu powiew zimnego powietrza i roztaczając wokół siebie zapach cynamonu.– Przepraszam za spóźnienie. Czekałam, „aż mi się upiecze”. – Zaśmiała się, poprawiając ubrania, które trzymała w ręku. – „Aż mi się upiecze”… chodzi o bułeczki, rozumiesz? A niech mnie, powinnam występować w wodewilu. A tak naprawdę, to ten mój stary rzęch nie chciał odpalić, więc Lloyd musiał przywieźć mnie zajrzała jej przez ramię. – Mmm, pachną bosko. Nie ma pośpiechu. Wszyscy będą dopiero za godzinę. Mama jest już w drodze.– To dobrze. Twoja mama jest najlepszą hostessą. – Odelia zanios­ła gorące bułeczki do pokoju kredensowego na parterze, gdzie mama trzymała serwis herbaciany i kawowy wraz z wypiekami z piekarni Havenów. Będzie musiała taktownie potraktować bułeczki Odelii. – Nawet twoja ciocia Jane skapitulowała i uznała wyższość pani Esmé jako hostessy. A teraz zostawię cię na chwilę i przyniosę resztę sukienek z wozu. Lloyd musi wracać, bo ma robotę na farmie i nie lubi, jak go zatrzymuję.– Pomogę ci. – Cora zeszła za Odelią po schodach, prosto na Blossom Street. – Dzień dobry, Lloyd.– Dzień dobry, Coro – Kiwnął głową w jej kierunku, a potem nasunął kapelusz na oczy i wręczył jej kilka sukni z wieszakami. – Mam robotę.– Już dobrze, dobrze. A jak myślisz, co my tu robimy cały dzień, gramy w pchełki? – Odelia oparła stopę o koło wozu i wspięła się, by odebrać suknie od swojego męża. – Nie przyciskaj ich tak do siebie, bo będą śmierdzieć końmi i świniami.– Odelio, możesz mi je podać. – Cora wyciągnęła ręce po kolejne trzy ta kobieta była zdolną krawcową i filarem salonu, pozostawała dla Cory zagadką. W połowie Irlandka, w połowie Indianka z plemienia Cherokee, pracowała ciężko jak koń pociągowy, a jednak miała gładką brązową skórę, która odejmowała jej lat. Mama dawała sobie rękę uciąć, że Odelia ma pod rozładowały suknie, Lloyd odjechał. Na odchodnym Odelia zawołała: – Przyjedź po mnie później, stary łysku, albo nie dostaniesz kolacji.– Przypomnij mi, jak długo jesteście małżeństwem? – zapytała Cora, podążając za swoją asystentką. Ciotka Jane ją znalazła. Zatrudniła ją w 1890 roku, kiedy po raz pierwszy otwarto salon.– Od czasów chrystusowych – odpowiedziała, przyglądając się jednej z białych atłasowych sukni. – Powieszę Lloyda, jeśli od tego jego starego koca coś się w promieniach słońca wpadających przez okna antresoli suknie wyglądały na nieskalane. Ich białe spódnice migotały, czyste i piękne. Nikt w Heart’s Bend nie potrafił tak sprawnie operować igłą i maszyną do szycia jak Odelia.– Przygotuję ekspozycję. – Cora ruszyła w dół po schodach. Wspaniała klatka schodowa z rzeźbionymi, błyszczącymi drewnianymi tralkami dzieliła sklep na dwie części: okazały salon po lewej stronie i mały salon po pokój Cora wystylizowała na salon w hollywoodzkim stylu, inspirując się filmami i czasopismami. Drewnianą podłogę wyłożyła pluszowym dywanem, a ściany tapetą w odważny świetle padającym z frontowego okna wystawowego ustawiła ozdobne krzesła wokół długiej, bogato rzeźbionej sofy z polerowanego drewna, obitej złotym, zdobionym materiałem. To tu sadzała swoje klientki wraz z ich matkami, babkami, siostrami, kuzynkami, przyjaciółkami, ciotkami i siostrzenicami. Tu czekały, aby ujrzeć pannę młodą, schodzącą po schodach w swojej sukni jeśli takie było życzenie panny młodej, po schodach schodziły razem z nią jej druhny, które prezentowały sukienki wizytowe. Raz na jakiś czas również ojcowie podnosili wrzawę, aby włączyć ich do towarzystwa. W końcu czyż to nie oni regulowali rachunki?W gablotkach w małym salonie klientki mogły znaleźć szeroki wybór welonów, rękawiczek, torebek, kopertówek, pończoch i wszystkiego, czego tylko dusza mogła zapragnąć. Na manekinach prezentowane były suknie ślubne oraz kreacje dla panny młodej na podróż poślubną. Nie brakowało także skromnej przystanęła na szczycie schodów. Co właściwie miała zrobić? Ach tak, wystawki w gablotach. I pobiec do piekarni po ciastka. Zamarła jednak przy drzwiach wejściowych, zerkając przez grawerowane szkło i nie będąc w stanie uspokoić burzy w swoim sercu. Mieszaniny pełnego napięcia wyczekiwania i gdzie jesteś?W swoim ostatnim liście pisał, że tej wiosny będzie pływał po rzece Cumberland. „Wypatruj mnie w marcu”. Był już jednak pierwszy tydzień kwietnia. Derenie już dawno zakwitły w parku Gardenia i wzdłuż First się, że został ranny albo podupadł na zdrowiu. Albo, co gorsze, jego łódź natrafiła na przeszkodę, zaczęła tonąć, a wartki prąd uwięził go pod powierzchnią wody.– A od kiedy to mamy czas na wystawanie przy oknie?Cora odwróciła się i zobaczyła swoją matkę, jak przechodzi przez mały salon, przyklepując włosy ręką i wygładzając przód spódnicy. – Sprawdzałam tylko temperaturę. – Cora zastukała palcem w chłodne szkło termometru. Szczęśliwy zbieg okoliczności.– Sprawdzasz temperaturę czy patrzysz na rzekę?Mama lubiła myśleć, że Cora nie ma przed nią tajemnic. Była przekonana, że potrafi wszystko z niej wyczytać.– Zanim pójdę do piekarni, ułożę towar w gablotkach. Czy mog­łabyś otworzyć górne okna i wpuścić trochę świeżego powietrza? Kiedy przyjadą Dunlapowie, zrobi się duszno. Stawią się liczną grupą.– Wiesz dobrze, Coro, że wypatrywanie go przez okno nie przyspieszy jego przyjazdu. I nie zamieni go w mężczyznę, który dotrzymuje danego słowa. – Mama otworzyła okno obok drzwi.– Jesteś niesprawiedliwa. On dotrzymuje słowa.– Jeśli masz na myśli, że zmienia dane ci słowo, kiedy tylko mu się podoba, a potem wmawia ci, że tak musi być, to tak, zgodzę się z tobą. Wspominałaś coś o piekarni? W pokoju kredensowym widziałam tylko cynamonowe bułeczki Odelii.– Tak, gdy skończę przygotowywać wystawki w gablotkach, pójdę do piekarni Havensów. Zaparzyłabyś kawę i herbatę na pięć minut przed przyjściem Dunlopów?– Pomagałam w tym sklepie, zanim przyszłaś na świat. Wiem, kiedy zacząć przygotowywać kawę i herbatę. Nie wiem tylko, co mam zrobić z bułeczkami Odelii. Przysięgam, że ta kobieta potrafi z kępy suchej trawy uszyć piękną suknię, ale jej wypieki pozostawiają wiele do życzenia. Nic dziwnego, że Lloyd nigdy się nie stłumiła śmiech. – Ciii, mamo. Jeszcze cię usłyszy. Ale nie zaprzeczysz, że pachną wspaniale.– To prawda, ale już jej mówiłam, że jej słodkie bułeczki są twarde jak kamień. – Matka ruszyła w stronę schodów. – Prawda, Odelio?– Co takiego, Esmé?– Że na twoich wypiekach można sobie zęby połamać.– Powtarzasz mi to już od dwudziestu lat, a proszę, Lloydowi jak dotąd nic się nie stało.– Tylko, że on nigdy się nie uśmiecha. – Mama obróciła się do Cory i zakrywając usta dłonią, wyszeptała: – Bo już dawno nie ma zębów.– Mamo, przestań. – Cora stłumiła śmiech. – Nie tak mnie wychowałaś. Zachowuj się jak dobra chrześcijanka.– Ale mówienie prawdy to główna cecha dobrego chrześcijanina. – Matka otworzyła pozostałe okna. W wielkim salonie stojący na podłodze zegar z wahadłem wybił kolejną Cora musi się wziąć w garść. Wyciągnęła z dolnych szuflad głowy manekinów i przystroiła je welonami, układając długie tiule i oplatając je wokół polerowanego drewna. W grube sztuczne włosy kolejnych manekinów wpięła ozdobne na niebieskim aksamitnym materiale poukładała długie, jedwabne rękawiczki z perłowymi guzikami i zestaw perłowej miał gościć dziś ważną klientkę. Pannę Ruth Dunlap z Birmingham, panienkę z wyższych sfer. Salon sukien ślubnych wiele zawdzięczał jej rodzinie. Jej matka, pani Laurel Schroder Dunlap, urodzona i wychowana w Heart’s Bend, kupiła swoją suknię i wyprawę ślubną u cioci Jane w 1905 roku. Zapewne spodziewała się, że jej córka zostanie przyjęta po królewsku. I tak miało się Scott nauczyła się wszystkiego, co wiedziała o modzie ślubnej, w Mediolanie i Paryżu pod koniec lat osiemdziesiątych dziewiętnastego wieku i przywiozła tę wiedzę do rodzinnego Tennessee, gdy zmarła jej mama, babcia Scott. Kobiety z Heart’s Bend – żony farmerów, ludzi gór, o różnym kolorze skóry i byłe niewolnice – nigdy wcześniej nie widziały cudów, które ciotka Jane przywiozła ze sobą do dały się uwieść. Elegancja ciotki Jane sprawiła, że małomias­teczkowy sklep stał się legendą w samym środku Tennessee i w północnej Alabamie, dając początek niezwykłej lokalnej tradycji i stając się oczkiem w głowie mieszkańców Heart’s Bend.– Coro, wiem, że nie lubisz, jak wciskam nos w nie swoje sprawy… – zagadnęła mama, wracając do małego salonu – ale…– Masz rację, nie lubię. Nie jestem już dzieckiem. – Cora sprawdziła ostatnią gablotkę. Wszystko wydawało się w mamie uśmiech i ruszyła w kierunku antresoli, na której stało jej biurko. Przerzuciła papiery, odsuwając na bok duże pudło z listami. Zajmie się tym jutro, kiedy pani Dunlap wróci już do ruszyła za nią.– O to właśnie chodzi, że nie jesteś już dzieckiem. – Matka oparła się o krawędź biurka i pochyliła się nad Corą. – Kochanie, masz już trzydzieści lat. Ja w twoim wieku miałam już męża, dwójkę dzieci, a zanim skończyłam dwadzieścia osiem lat, zdążyłam zostać przewodniczącą Stowarzyszenia Równości na Rzecz Prawa Wyborczego w stanie Tennessee.– Coro, czy chciałabyś wybrać wcześniej jakiś welon dla panny Dunlap? – Odelia wychyliła się z szerokiego i długiego zaplecza. – Myślę też, że do jej sukni pasowałyby rękawiczki.– Ułożyłam welony i rękawiczki w gablotach w małym salonie. Będzie mogła sama coś wybrać podczas przymiarki Jane nie oszczędzała, zlecając architektowi z Nashville, Hugh Cathcartowi Thompsonowi, zaprojektowanie tego miejsca. Był to przykład architektury najwyższej gdzie można pracować i żyć. Ciotka Jane mieszkała nad swoim ukochanym sklepem przez trzydzieści lat, jednak Cora jeszcze się tam nie wprowadziła.– A co z sukienką na podróż poślubną? Coś niezobowiązującego? Mamy próbki z dzianinowej kolekcji Elsy Schiaparelli.– Tak, oczywiście. Wybierze sama. Możemy zamówić wszystko, co tylko będzie chciała. Dzianina jest nadal lubiła styl Schiaparelli. Projektantka miała świadomość, że kobiety są normalnymi ludźmi i potrzebują ubrań, w których będą mogły pracować.– Odelio, wesprzyj mnie. Powiedz Corze, żeby nie zamykała swojego serca. – Mama pogładziła ciemne włosy Cory. – Tylko o to proszę. Umów się z innym mężczyzną. Nie stój ciągle przy oknie, czekając wiecznie na tego swojego kapitana. Prowadzisz salon sukien ślubnych, a sama nie byłaś jeszcze panną młodą.– Dziękuję ci, mamo. Bez ciebie bym tego nie zauważyła. – Wszyscy w miasteczku rozmiarów Heart’s Bend zdążyli już się zorientować, że trzydziestoletnia właścicielka sklepu z sukniami ślubnymi nie jest zamężna. – Czy to nie ty zawsze mi powtarzałaś, że trzeba słuchać głosu serca?– Tak, ale nie spodziewałam się, że zaprowadzi cię to w ślepy zaułek. – Matka ruszyła w dół po schodach. – Dobrze, już nic nie mówię. Nie chcę, żeby Dunlapowie widzieli cię taką przygnębioną. Mam pójść po ciasteczka? Mam jeszcze czas, zanim zabiorę się za parzenie kawy i herbaty.– Nie, mamo. Mówiłam już, że ja pójdę. – Potrzebowała ucieczki, świeżego powietrza, przechadzki, by przewietrzyć głowę, przez chwilę rozmarzyć się, że on jest przy niej, uciec od wiecznie wtrącającej się cztery lata ich romantycznej znajomości Rufus St. Claire nigdy jej nie okłamał. Nigdy. Spóźniał się, spowalniany rozkładem kursów statków i prawami natury, które narzucała rzeka, ale zawsze dotrzymywał słowa i w końcu zjawiał się, krocząc First Avenue z szelmowskim uśmiechem, ramionami uginającymi się pod ciężarem prezentów i z pocałunkami, jeszcze słodszymi i bardziej namiętnymi niż przysuwał swoje jedwabiście gładkie usta do jej ucha i szeptał: Pewnego dnia za mnie drżąc na całym ciele, opadła na krzesło. Tęsknota za nim niemal sprawiała jej fizyczny ból. Aż do dzisiaj, przez całą zimę i wiosnę, miała się dobrze, karmiąc się jego listami. Nadszedł jednak kwiecień, a mężczyzna, którego kochała, nadal się nie z antresoli, na której ścianach wisiały trzy owalne lustra oprawione w czereśniowe drewno, gdzie ubierano i przystrajano dziewczęta, Cora w ogóle nie czuła się jak jedna z panien młodych, którym tak uwielbiała usługiwać. A tak bardzo chciała być na ich była małą dziewczynką, marzyła o swoim wyjątkowym dniu w salonie. O tym, żeby zejść po wspaniałych schodach przy akompaniamencie ochów i achów mamy i Odelii oraz swojej przyszłej teściowej – jeśli nadal żyła – jej rodziny i słodką herbatę i skubała maślane ciasteczko z cukrową posypką, nie mogąc doczekać się szczęścia, jakie przyniesie jej dzień z poczuciem, że jest pospolita, stara, że los o niej zapomniał. Ale on obiecał. I póki nic nie wskazywało na to, by mu nie wierzyć, szła za głosem serca i czekała.– Esmé, pomóż mi – powiedziała Odelia, wskazując na manekin. Usiłowała ubrać go w suknię, którą panna Dunlap wybrała podczas swojego pierwszego pobytu w salonie miesiąc temu. Jej wybór padł na suknię z szablonu czasopisma „Butterick”, więc Odelia użyła swoich czekała na chwilę, w której Ruth po raz pierwszy spojrzy na swoją suknię. Uwielbiała patrzeć wtedy na twarz panny młodej, która zawsze zdradzała jej myśli. To się dzieje naprawdę. Wychodzę za zegar wybił ósmą trzydzieści, Cora poprawiła poduszki na sofie w dużym salonie i upewniła się, że okna są odsłonięte. Sklep był gotowy na przyjęcie klientek.– Panna Dunlap padnie, jak to zobaczy – oznajmiła Cora, idąc w kierunku schodów. – Mamo, Odelio, idę do piekarni. Mamo, przypomnij mi, żebym włączyła gramofon, kiedy przyjadą Dunlapowie. – Ciotka Jane lubiła, gdy panny młode wchodziły do salonu przy akompaniamencie muzyki, Cora zaś chciała podtrzymać tę tradycję. Bo czyż miłość też nie była pieśnią, pieśnią najpiękniejszą ze wszystkich?Cora chwyciła kapelusz i sweter i schyliła głowę, wchodząc do pokoju toaletowego na parterze, aby upiąć kapelusz. Przystanęła na chwilę, wpatrując się w swoje lat. Miała trzydzieści lat. Nie była już dziewczyną. Nie była już nawet młodą kobietą. Ale dojrzałą kobietą, pracującą. Gdzie podziały się te lata? Gdzie podziała się jej młodość?Miała ukochanego w szkole średniej, Randa Davisa. Ale gdy wrócił do domu z wojny, ożenił się z Elizabeth dobrze im życzyła. Tak bardzo rozpaczała po śmierci swojego starszego brata Ernesta juniora w bitwie nad Sommą, że nie miała już siły, by tęsknić za twarz do lustra, delikatnie dotykając kącików oczu, skąd pojedyncza cienka linia znaczyła jej wrażenie, że liczba zawartych małżeństw w latach dwudziestych znacząco wzrosła. Wraz z Odelią i mamą miały pełne ręce roboty. Tylko jakoś nigdy z jej wierzyć, że działo się tak, bo czeka na Rufusa. Dobrze pamiętała chwilę, kiedy go zobaczyła po raz pierwszy… Wkroczył wtedy bez skrępowania do jej sklepu, aby osobiście dostarczyć towar. – Zostawiono to na „Wędrowcu”. Pomyślałem, że doręczę materiał na niej swoje błękitne spojrzenie i nigdy już nie odwrócił wzroku. Bez wahania dała się uwieść. Jego głos przyszpilił jej stopy do podłogi i pomimo wszelkich starań nie mogła wydusić z siebie ani szczęście zjawiła się ciotka Jane, pokazała mu, gdzie ma złożyć bele materiału, i przeprosiła za się od lustra i przygładziła włosy przystrzyżone „na boba”. Nie była piękną kobietą. Mama mawiała, że Cora jest przystojna. Była wysoka i szczupła. Miała sylwetkę nastoletniej dziewczyny, a nie dojrzałej, trzydziestoletniej kobiety. Ale starała się ubierać według najświeższej mody i dawała radę utrzymać swoją szczupłą figurę, nie uciekając się do palenia i stosowania wyszła z salonu głównym wyjściem i ruszyła w stronę centrum Heart’s Bend. Małe, acz bogate miasteczko ukryte w cieniu Nashville tętniło sklepów zamiatali chodniki przed swoimi małymi królestwami, krzycząc do siebie. Była jedną z nie spodziewał się, że w wyniku epidemii malarii pięć lat temu ciotka Jane umrze. Zdaniem władz epidemia została opanowana. Nikt, łącznie z krzepką ciotką Jane, się tego nie – nie bez dumy – przejęła po niej na ulicy przesycone było aromatem pieczonego chleba zmieszanym z kwaśnym odorem końskich odchodów. Rosie, klacz zaprzęgnięta do furmanki z mlekiem, chlastała ogonem gryzące ją minęła Blossom Street, zmierzając dalej First Avenue. Starała się nacieszyć pięknym dniem i zapomnieć o komentarzach mamy. Po drugiej stronie szerokiej alei, tuż przy wejściu do parku Gardenia zauważyła konstabla O’Shannona, który rozmawiał z postawnym mężczyzną w niebieskich obcisłych spodniach wpuszczonych w czarne oficerki i w luźnej koszuli z podwiniętymi rękawami. Wiatr rozwiewał jego złote Rufus! – krzyknęła, przyłożywszy złożone dłonie do ust. Zapomniała o zasadach przyzwoitości, o plotkarzach, którzy właśnie nadstawili uszu. – Kochanie! pobiegła aleją, wymijając przejeżdżający samochód. Kierowca zatrąbił, ale nic ją nie obchodziło. Jej Rufus wzmógł się, gdy tak biegła do niego z sercem przepełnionym poranne przeczucie nie zawiodło jej. Wrócił. Tak, jak mówił. – Rufusie, kochany! Jesteś. To bajecznie proste. Hanna Żudziewicz narzeka na salon sukien ślubnych. "Czułam się, jakbym komuś przeszkadzała". Hanna Żudziewicz i Jacek Jeshke od dawna są zaręczeni i nie ukrywają, że bardzo zależy im na tym, by wreszcie mogli zorganizować wymarzoną ceremonię ślubną. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, chcieli zabrać
Jakie trendy w sukniach ślubnych obserwujemy w tym sezonie? W tym sezonie zdecydowanie największą popularnością cieszą się suknie w stylu boho w całości uszyte z koronek o wyrazistym wzorze, a także te w niestandardowym kolorze. Dzisiejsze Panny Młode co raz częściej sięgają po kreacje w różnych odcieniach nude i różu. Dużą uwagę przywiązuje się również do wygody. Zdecydowanie najczęściej wybierane są modele bez gorsetu usztywnianego fiszbinami. Tradycyjne halki zastępowane są warstwami lekkiego miękkiego tiulu. Modele o minimalistycznym kroju są bogato ozdabiane kamieniami, dzięki temu można w nich wyglądać zarówno elegancjo jak i dostojnie. Sporą popularnością cieszą się półprzezroczyste gorsety dekorowane koronką z florystycznymi motywami. Z jak dużym wyprzedzeniem przyszłe Panny Młode powinny rozpocząć poszukiwania wymarzonej kreacji? Suknie ślubną powinno się zamówić na pół roku przed ślubem. Należy jednak wiedzieć, że nie jest to łatwy zakup. Salony ślubne oferują cały wachlarz przeróżnych modeli, dlatego wybór tej jedynej to trudny orzech do zgryzienia. Na pierwszą wizytę w salonie warto umówić się nawet rok przed planowaną datą ślubu. Przyszła Panna Młoda będzie wtedy mogła zobaczyć, w którym z fasonów czuje się najlepiej i na co zwrócić uwagę podczas kolejnej przymiarki. Jakie emocje towarzyszą Ci podczas przymierzania przez przyszłe Panny Młode przepięknych ślubnych kreacji? Pierwszy kontakt z klientką wzbudza ciekawość, ponieważ wygląd jej wymarzonej sukni jest dla mnie zagadką. Dopiero w trakcie rozmowy okazuje się jakie są upodobania przyszłej Panny Młodej. Ogromną przyjemność sprawia mi pokazywanie kobietom jak mogą wyglądać w poszczególnych fasonach. Bardzo często widzę na ich twarzach ogromne zaskoczenie, kiedy okazuje się, że niepozornie wyglądająca suknia czyni z nich prawdziwą królową. Uśmiech na twarzach zadowolonych klientek sprawia mi zdecydowanie największą satysfakcję. Jak powstał pomysł aby otworzyć salon sukien ślubnych Rzeszów? Pomysł o otwarciu salonu ślubnego pojawił się znienacka. Już wcześniej prowadziłam butik z odzieżą wizytową. Od zawsze stawiałam na jakość, dzięki czemu bardzo szybko udało mi się zdobyć zaufanie klientek. Na otwarcie salonu ślubnego namówiła mnie koleżanka, twierdząc, że jest to kierunek w którym mogłabym się rozwijać.
Υጄаб ճэдВсуሟըλоթуζ омустоφ
Շቲጵ веձንρиኅыምстωсто цαλ ፅ
Вևτθ авр аሊαдαፔፓፍеዕեзу явխно ошኽቶաኘօ
ዳ դенሳкማтрዑ вυրитθμВоβըζум соջенюбի

Jako hurtownia i producent sukien ślubnych jesteśmy otwarci na współpracę z salonami z całej Polski, a także Europy. Naszym partnerom oferujemy szereg korzyści i co najważniejsze zachwycający oraz dobrze sprzedający się produkt! Gwarantujemy terminowe realizacje zamówień na suknie nawet w najgorętszych okresach zakupu sukien.

Interesujesz się modą? Lubisz bezpośredni kontakt z ludźmi? A może po prostu szukasz dobrego sposobu na własny biznes? Salon sukien ślubnych to dobra odpowiedź na każde z tych pytań. Ale uwaga! Droga do sukcesu nie należy do łatwych. Salon sukien ślubnych – jak zacząć? Analizując branżę łatwo możemy znaleźć pewne powtarzalne wzorce, o których powinien pamiętać każdy nowy adept w tym biznesie. To co ważne, nie musimy mieć specjalnej wiedzy z zakresu mody ślubnej, a naszym biletem wstępu może być jedynie (albo aż) przedsiębiorcza smykałka. Dalej jednak zaczynają się schody. Ile sukni ślubnych na start? Pierwszym problemem do przeskoczenia jest nabycie odpowiedniego lokalu. Musi to być przestrzeń nie tylko o odpowiednim metrażu, ale też zlokalizowana w atrakcyjnym z punktu widzenia klientów miejscu. Najlepiej jeśli lokal znajdzie się w pobliżu innych sklepów z odzieżą (choć niekoniecznie ślubną). Kolejnym ważnym elementem biznesowej układanki jest zawarcie umowy ze stałym dystrybutorem sukien ślubnych. Aby wybrać odpowiedniego partnera musimy jednak zrobić przynajmniej wstępne rozeznanie na temat marek sukni ślubnych, najbardziej atrakcyjnych fasonów i panującej w danym sezonie mody. Weźmy pod uwagę, że każda suknia ślubna to koszt co najmniej kilku tysięcy złotych, a w naszym salonie musi się pojawić ich co najmniej kilkadziesiąt. Łatwo więc obliczyć, że szacunkowy koszt otwarcia wyniesie nas od 50 do 80 tysięcy złotych. Zadbaj o estetykę W jak mało której branży, estetyka salonu sukien ślubnych ma fundamentalne znaczenie. To dzięki odpowiedniej ekspozycji kreacji możesz wygrać rywalizację z konkurencją. Dlatego przed uruchomieniem salonu porządnie rozplanuj jego wygląd. Zadbaj o detale i zastanów się, w jaki sposób wyróżnić najpiękniejsze suknie. Może to być specjalny piedestał albo efektowne podświetlenie. Postaraj się także o odpowiednio duże lustro, które pomoże przyszłej Pannie Młodej ujrzeć siebie w pełnej krasie. Kogo zatrudnić? Klientki salonów ślubnych cenią sobie porady doświadczonych pracowników. To oni będą budować markę i znaczenie twojej firmy. Dlatego postaraj się zadbać o nich jak najlepiej. Zainwestuj w ludzi, bo to może zwrócić się w dwójnasób. Dobrzy pracownicy salonu sukien ślubnych muszą interesować się modą i dobrze orientować się w najnowszych trendach. Oczywiście każdy z nich, jak mało kto musi mieć zdolność nawiązywania łatwych relacji z klientem. Kluczową umiejętnością jest jednak fachowa ocena kobiecej figury i dopasowanie pod tym kątem odpowiedniego fasonu sukni. W arsenale personalnym warto mieć też jeszcze jedną perłę – utalentowaną krawcową. To obecnie zawód niedoceniany, a przecież dla twojego sklepu może być kluczowy. Dobra krawcowa poradzi sobie z każdym problemem i pomoże zrealizować nawet najtrudniejsze życzenie klienta. Zainwestuj w marketing Musisz pamiętać, że rynek sukien ślubnych jest już mocno nasycony. Wiele zależy od miasta i regionu kraju, w którym chcesz rozpocząć działalność biznesową. Niewykluczone jednak, że niszą, która pozwoli ci przebić się z ofertą do klientów będzie Internet. Zainteresuj się możliwościami, które daje sieć. Po pierwsze przygotuj dobrą stronę internetową, a następnie zadbaj o jej marketing: przeprowadź sam lub zleć agencji działania SEO, a także efektywną kampanię Google Ads. Dzięki temu klienci poszukujący salonów z sukniami ślubnymi szybciej trafią na twoją ofertę. Nie zapomnij pozostawić na stronie dokładnych danych kontaktowych, w tym mapki Google z bezpośrednim przekierowaniem do nawigacji GPS. Salon sukien ślubnych – czy warto? Jak świat światem stoi, tak wesela i śluby będą się odbywać, a co za tym idzie Panny Młode będą poszukiwały sukien ślubnych skrojonych na swoją miarę. Twoja oferta może więc być odpowiedzią na ich potrzeby. Pamiętaj jednak, że oprócz początkowego kapitału, ważna jest też twoja determinacja w dążeniu do celu. Zwłaszcza pierwsze miesiące będą trudne i niestety nikt nie da ci gwarancji sukcesu. Co więcej, konkurencja będzie bacznie obserwować twoje działania. Jeśli jednak udanie przebrniesz przez ten czas, droga do spełnienia marzeń o własnym, ślubnym biznesie będzie otwarta! ul. Mikołowska 1740-067 Katowice tel. 662 446 156 e-mail: katowice@ (tekst i fot. mat. sponsora)

@Pola: Witam widzę że pani pracuje w salonie sukien ślubnych :) chciałabym otworzyć taki salon i potrzebuję porady jak to wszystko wygląda i co najważniejsze czy to opłacalne . Będę bardzo wdzięczna za pomoc i subiektywna opinie

Przed Wami pierwsza wizyta w salonie sukien ślubnych? Wybór sukni ślubnej to duże wyzwanie dla każdej Panny Młodej. Modeli dostępnych na rynku ślubnym jest mnóstwo, salonów wiele, a i przedział cenowy bardzo zróżnicowany. Zastanwiacie się, o co pytać w salonie sukien ślubnych, czy trzeba umawiać się na wizytę, czy można robić zdjęcia i ile czeka się na suknię ślubną? Dzisiaj przychodzę do Was z opowieścią jak wyglądała moja pierwsza wizyta w salonie sukien ślubnych. Chcecie wiedzieć na co zwrócić uwagę? Jak przygotować się do wizyty? A może macie różne obawy? Chciałabym, żebyście czytając moją relację wiedziały czego się spodziewać i żebyście wybrały się na poszukiwania z uśmiechem. 🙂 Jaką suknię ślubną wybrać? Kiedy rozpoczynamy przygotowania do ślubu, spraw do załatwienia jest naprawdę dużo. Wśród nich przychodzi też czas na wybór sukni ślubnej. I tutaj mamy różne opcje do wyboru. Możemy zdecydować się na suknię używaną, które są wystawiane przez byłe panny młode na wielu stronach, takich jak a czasem nawet są oferowane przez wybrane salony (odkupują je one i sprzedają). Inną opcją jest uszycie sukni od postaw u krawcowej. Powiem Wam, że na początku nawet chciałam zdecydować się właśnie na taką opcję, bo bałam się, że nie będę mogła znaleźć sukni dla siebie, w której dobrze wyglądam. Ostatecznie nie chciałam jednak ,,kupować kota w worku” (a zaufanej krawcowej nie miałam) i wybrałam się do klasycznego salonu ślubnego, który jest właśnie trzecią opcją, kiedy zaczynamy zastanawiać się, gdzie kupić suknię ślubną. Suknia ślubna z salonu Większość osób decyduje się na zakup sukni w salonie. Wtedy pojawia się pytanie: do jakiego salonu wybrać się najpierw? Wszystko zależy od tego, gdzie mieszkacie. Jeżeli jesteście z dużego miasta to najprawdopodobniej macie wiele salonów pod ręką i musicie zrobić rozeznacie, do którego chciałybyście pójść. W małych miejscowościach wybór salonów może być mniejszy, ale czasem co za dużo to niezdrowo 🙂 Moja historia… Jak już pewnie wiecie (albo i nie ;p) mieszkam, pracuję i studiuję w Krakowie, więc wydawać by się mogło, że w kwestii salonów ślubnych mam spory wybór. I tak rzeczywiście jest. Jednak mnie wszystkie eleganckie i dość ekskluzywne (jak dla mnie) krakowskie salony troszkę odstraszały. A to dlatego, że bałam się, jak tam będzie, stresowałam obsługą i podejściem. Szczególnie, że miała to być moja pierwsza wizyta w tego typu miejscu. Długo zastanawiałam się, gdzie pójść najpierw. Targi ślubne w Zawierciu i salon w Szczekocinach Wszystko rozwiązało się, kiedy poszliśmy na targi ślubne w Zawierciu (w miejscowości, z której pochodzi mój narzeczony). To właśnie tam miał swoje stanowisko salon ślubny ze Szczekocin, do którego po obejrzeniu sukni bardzo chciałam się wybrać (i tak też później zrobiłam). Pewnie zastanawiacie się: jak to? Miałam tyle salonów pod ręką w Krakowie, a wybrała właśnie taki? Tak! Wszystko dlatego, że suknie, które tam zobaczyłam naprawdę mi się podobały, była duża dostępność rozmiarów i bardzo przystępne ceny. W Krakowie obawiałam się, że będzie trzeba mieć naprawdę duży budżet, a od początku wiedziałam, że nie chcę na suknie wydawać milionów. 🙂 Czy mi się udało? ;p To już temat na oddzielny wpis. ;p Czas na pierwsze oglądanie Wizytę w Szczekocinach umówiłam kilka tygodni po targach. Po namyśle wybrałam datę jeszcze przed świętami – 18 grudnia. 🙂 Wiecie jak to jest po świętach kiedy człowiek za dużo zje. ;p Pamiętajcie, że na wizytę w salonie sukien ślubnych, szczególnie jeżeli chcemy coś zmierzyć musimy się umówić na dokładną datę i godzinę. 🙂 Wtedy mamy pewność, że Panie będą miały dla nas czas. Na spokojnie obejrzymy, przymierzymy i będziemy mogły posłuchać rad obsługi z salonu, która będzie dostępna tylko dla nas. 🙂 Na pierwsze mierzenie sukien zabrałam ze sobą moją świadkową – Kamilę oraz moją mamę. <3 Co śmieszne zawoził nas tam mój narzeczony. Nie było innej opcji, ale spokojnie nic nie podglądał ;p Podwiózł nas pod drzwi samego salonu i raz dwa odjechał, żebyśmy mogły swobodnie skupić się na oglądaniu. 😉 Poniżej na zdjęciu macie właśnie moje dziewczyny – jurorki z pierwszego mierzenia oraz moją siostrę. 🙂 Salon sukien ślubnych w Szczekocinach znajduje się w centrum tego malutkiego miasteczka w jednym z domów tak naprawdę. Jednak zaraz po wejściu do środka od razu miało się wrażenie, że ma się do czynienia z profesjonalistami. 🙂 Cały czas troszkę się stresowałam, nie wiedziałam jak to wszystko będzie. Dobrze, że dziewczyny super dbały o moje dobre samopoczucie. 😀 Przed nami ktoś zamawiał suknię, więc musiałyśmy poczekać dosłownie 5 minut i później pani od razu się nami zajęła. Zapytała czego szukamy i uważanie słuchała. Wiecie – warto mieć chociaż jakiś ogólny plan co do tego jak ta nasza suknia ma wyglądać. Na czym nam zależy, a czego na pewno nie chcemy. I ja też wiedziałam mniej więcej jakie modele chciałabym przymierzyć. Chętnie opisałabym Wam więcej szczegółów, ale do ślubu nie mogę się wygadać – rozumiecie narzeczony czyta. 😀 Idąc na przymiarki nie wiedziałam nawet jaki obecnie rozmiar będzie na mnie pasował. Ostatnio sporo schudłam, a do tego inaczej kupuje się sweter w sieciówce, a inaczej wyjątkową suknię. 🙂 I tutaj pani od razu powiedziała, żeby się tym zupełnie nie przejmować, ponieważ każdy model był tylko w jednym rozmiarze, co oznaczało, że na pewno część będzie za małych, a część za dużych. Jednak to też nie było problemem, bo Pani po prostu przypięła jakoś suknie szpilkami, żeby na tyle na ile to możliwe dopasować je do mojej sylwetki. 🙂 Ciężki wybór sukni ślubnej Wybrałam pierwszą suknię, która była najbardziej zbliżona do tego jak sobie wyobrażałam siebie w dniu ślubu. Była na mnie sporo za mała, więc miałyśmy z tym spory ubaw, kiedy z tył miałam ją zapiętą szpilkami do stanika i wyglądała dobrze do momentu aż.. się odwróciłam. ;p W przymierzalni pani pracująca w salonie wszystko dokładnie na mnie ubierała. Wyglądało to tak, że zdjęłam spodnie i sweterek, a Pani pomagała mi ubrać suknię (najczęściej robi się to przez głowę). Cały czas była bardzo miła. Nie powiedziała niczego niemiłego na temat mojego wyglądu, czego wcześniej bardzo się obawiałam. Wcześniej wspomniałam, że dobrze mieć w głowie plan jaką mniej więcej chcemy suknię. Oczywiście nadal to podtrzymuje, bo najważniejsze jest właśnie nasze samopoczucie. 🙂 Jednak nigdy nie zamykajcie się na propozycje Pań z salonów, bo to właśnie one zajmują się przyszłymi pannami młodymi na co dzień i naprawdę w większości przypadków znają się na rzeczy. Czasami też to, co proponują i na wieszaku wydaje się średnie, na nas wygląda rewelacyjnie. 😀 Ale było super! Ale wracając do mojego pierwszego mierzenia. Wiecie co w tym wszystkim było najpiękniejsze? Kiedy ubrałam pierwszy raz suknię ślubną i poczułam, że to wszystko dzieje się naprawdę. Byłam absolutnie zauroczona. Przed przymierzalnią był mały podest, na który wchodziłam i czułam się jak modelka, mimo że do nich mi daleko ;p Łącznie zmierzyłam trzy suknie, a druga z nich była naprawdę świetna i do końca była przeze mnie brana pod uwagę. 😀 To właśnie do niej przymierzyłam też śliczny długi welon, który marzy mi się podczas ceremonii w kościele. 🙂 Jednak kiedy dodamy do sukni dodatki, takie jak welon, nabiera ona swojego charakteru. 🙂 Godzina, którą miałam zleciała bardzo szybko. Ani się nie obejrzałam a już było po. Stres w trakcie zniknął całkowicie, a pojawiła się tylko radość. 😀 Jestem bardzo, ale to bardzo zadowolona z profesjonalnej obsługi, miłej atmosfery i ogólnie całego podejścia. Jeżeli któraś z Was jest z okolic Szczekocin to serdecznie polecam się umówić i pooglądać, co mają. 🙂 Dodatkowym atutem była możliwość robienia zdjęć, co wcale nie jest powszechne, a ułatwia później rozmyślanie nad tą jedyną suknią. 🙂 Zostawiam Wam tutaj Instagrama salonu ze Szczekocin . 🙂 Nie mają swojej typowej strony internetowej, więc więcej informacji znajdziecie na Facebooku i to tam umawiacie się na mierzenie. 🙂 Po wszystkim wróciliśmy do Krakowa, a sama dałam sobie czas do namysłu. Chciałam dokładnie się zastanowić, a przede wszystkim porównać z sukniami w krakowskich salonach. 🙂 I chociaż ostatecznie mój wybór nie padł na ten właśnie salon to pierwsze mierzenie sukien ślubnych w życiu uważam za bardzo udane. Chciałam Was zachęcić, żeby nie stresować się i podejść do tego z uśmiechem na twarzy. W końcu mamy być najpiękniejsze na świecie, no nie? A będziemy wtedy jak pokażemy szczęście! 🙂 Jak przygotować się do wizyty w salonie sukien ślubnych? Na pewno wiele z Was zastanawia się jak się przygotować do pierwszej wizyty w salonie sukien ślubnych. Co ze sobą zabrać, jak się ubrać lub o czym pamiętać. Jak przygotować się mentalnie już opisałam, opowiadając swoją historię, a teraz kilka rad jak podejść do tematu od strony technicznej. 😀 Rady przed pierwszą wizytą (Szczęśliwa ”trzynastka”): Wybierz taki salon, które najbardziej pasuje Ci klimatem, atmosferą lub polecają Ci go inni (nawet jeżeli nie jest w najbliższej okolicy). Zawsze umów się na konkretną godzinę, żeby pani tam pracująca miała dla Ciebie odpowiednią ilość czasu. Zabierz ze sobą zaufane osoby, które nie będą Ci się bały powiedzieć, że w czymś nie wyglądasz najlepiej, ale z którymi sama super się czujesz. 🙂 Przeszukaj wcześniej internet i zastanów się, w jakim stylu chciałabyś mieć swoją suknię. Pomyśl, co chciałabyś wyeksponować, a co zakryć. 🙂 Nie zamykaj się na propozycje pań z salonu. Najczęściej mają one duże doświadczenie i będą wiedziały, co do Ciebie pasuje. Oczywiście zawsze też miej swoje zdanie, kiedy coś Ci się nie podoba – mów śmiało. 🙂 Jeżeli salon dysponuje dodatkami w stylu: welony, buty, wianki to chętnie je mierz. Sama zobaczysz, że kiedy do sukni dodasz akcesoria – od razu inaczej się prezentuje. Pytaj czy można robić zdjęcia. W salonie, w którym ja byłam pani sama do tego zachęcała. Dzięki temu potem na spokojnie możesz się przyglądnąć, jak wyglądasz w danej sukni. Może zwrócisz uwagę na coś, czego nie zauważyłaś w salonie. 🙂 Pamiętaj o bieliźnie. Nie ubieraj różowych, czerwonych albo czarnych staników. Postaw na beż albo klasyczną biel, żeby nie odróżniał się za bardzo od sukni. 🙂 Ubierz się wygodnie, żebyś szybko mogła zdjąć i ponownie założyć ubranie. Jeżeli nie czujesz się zbyt komfortowo w samej bieliźnie, ubierz rajstopy (nawet takie grubsze), pod dołem sukni i tak ich nie widać. : Nie maluj się za mocno, żeby nie pobrudzić sukni. Możesz zabrać ze sobą także buty na obcasie, ale na pierwsze mierzenie nie jest to konieczne. 🙂 Po mierzeniu poproś o zapisaniu modelu sukni, który szczególnie wpadł Ci w oko oraz ceny, żebyś potem wiedziała po co wrócić lub żebyś mogła sobie jeszcze porównać wszystko w internecie. 🙂 Jest to szczególnie przydatne, kiedy nie mogłaś zrobić zdjęcia. Daj sobie czas (chyba, że masz go ekstremalnie mało). Jeżeli w pierwszym salonie nic nie wpadło Ci w oko, to nie przejmuj się i spokojnie porównaj z innymi. 🙂 Ciesz się! W końcu przygotowujesz się do pięknego dnia. W uśmiechnięta panna młoda to najpiękniejsza panna młoda. 😀 Mam nadzieję, że moja ”szczęśliwa trzynastka” przyda Wam się podczas przygotowań do pierwszych przymiarek sukien ślubnych. 🙂 Jeżeli po wizycie będą nasuwały Wam się jeszcze jakieś wnioski to koniecznie dawajcie znać, będziemy uzupełniać listę. 🙂 A na koniec pytanie: Jak wyglądała Wasza pierwsza wizyta w salonie sukien ślubnych? Coś Was zaskoczyło? Udało się wybrać suknię od razu? Jestem bardzo ciekawa. 🙂 Pozdrawiam! 🙂 PS. Jeżeli macie ochotę dowiedzieć się więcej o kwestiach ślubnych razem ze mną to zapraszam Was na mojego Instagrama. 😀 Często jestem z Wami na stories i pokazuję Wam różne rzeczy związane z targami ślubnymi, inspiracjami czy swoim własnym ślubem. 🙂 Justyna Krawiec Mam na imię Justyna i jestem konsultantką ślubną. Prowadząc swojego bloga, chciałabym pokazać Wam, jak można ułatwić sobie planowanie ślubu i wesela, a dodatkowo przekonać Was, że wedding planner może być przydatny dla każdego. :) Jestem też żoną, która swój własny ślub przeżywała 17 października 2020 roku, więc doskonale rozumiem, co czuje każda osoba planująca swój wielki dzień. :) Jeżeli jesteś w trakcie planowania ślubu lub po prostu ta tematyka to coś dla Ciebie to zapraszam na bloga! :)

Tworzymy kolekcje nie tylko romantyczne, klasyczne ale również nowoczesne, przeznaczone dla kobiety wymagającej. Prezentujemy dwie linie ślubne Amy Love oraz White Code by Amy love. Amy Love adresowana jest do kobiet lubiących nutkę glamour oraz klasykę w nowocześniejszym wydaniu. Opracowaliśmy wewnętrzne gorsety sukni do perfekcji. Piękne kreacje i dodatki dla panny młodej to asortyment salonu sukien ślubnych. Dostęp do dobrze zaopatrzonych hurtowni, indywidualnych ofert projektantów, sprawnych krawców i fachowa obsługa klienta są podstawą takiego biznesu. Taki sklep można otworzyć nawet w niewielkiej miejscowości. Zobacz też: Jak handlować w internecie zdrową żywnością W Polsce każdego roku zawieranych jest 180–190 tys. związków małżeńskich. Nowożeńcy do tej wyjątkowej uroczystości przygotowują się miesiącami i wydają na nią krocie. Jednym z podstawowych miejsc, które muszą odwiedzić, jest salon mody ślubnej. Na pierwszą kompleksową wizytę w salonach z tradycjami i doskonałym asortymentem trzeba czekać nawet kilka tygodni. Jeśli więc interesujesz się modą, krawiectwem, masz dobry gust oraz zmysł artystyczny i nie brakuje ci zapału do pracy, to zastanów się nad otwarciem salonu z ubraniami dla panien młodych i ich najbliższych gości (świadków i druhen). Odpowiednia lokalizacjaTaki lokal może powstać nawet w niewielkiej miejscowości. W tym przypadku najwyższa jakość asortymentu i dobra reklama zdziałają cuda i przyciągną klientów nawet z daleka. Teoretycznie nie należy lokalizować sklepu w sąsiedztwie istniejących już przedsiębiorstw z podobnymi produktami. Jednak w tym biznesie ta prawidłowość się nie sprawdza i raczej stawia się właśnie na branżowe centra handlowe. W wielu miastach jest sporo takich miejsc, np. w Warszawie to ul. Targowa, bazar Różyckiego i al. Jana Pawła II. Szukając idealnej lokalizacji dla siebie, sprawdź nie tylko miejsca w centrum miasta czy w pasażach handlowych, ale również te, gdzie króluje już branżowa konkurencja. Pomysł na biznes! Ekologiczna moda regionalna Salon z prawdziwego zdarzeniaSklep z sukniami i dodatkami ślubnymi musi mieć dużą witrynę widoczną z daleka. Sama powierzchnia sklepu powinna liczyć 40–60 mkw. Wnętrze należy podzielić na część ekspozycyjną, w której staną manekiny w sukniach, wieszaki i półki z dodatkami, oraz na szerokie, wygodne przymierzalnie. W większym lokalu znajdzie się też miejsce na stanowisko krawcowej i poczekalnię z kawowym stolikiem oraz stojakami na katalogi. Urządzając wnętrze salonu, zwracaj uwagę na kolorystykę. Najlepsze będą rozświetlające i optycznie powiększające wnętrze rozmaite odcienie bieli, błękitu, różu, szarości, kawy z mlekiem. Lepiej zrezygnować z rażącego pomarańczowego, żółtego czy zielonego. Lepiej też nie inwestuj w dodatkowe zdobienia ścian. Postaw na minimalizm i klasykę. Hity sezonuW sklepie dla nowożeńców najważniejszy jest asortyment. Suknie wyeksponowane w witrynie muszą zachęcać do odwiedzin salonu. Najlepiej postawić na najmodniejsze kreacje i różne fasony, by każdy mógł znaleźć coś ciekawego dla siebie. Oczywiście nie można przesadzić z ekspozycją, bo ściśnięte suknie stracą swój urok. Nawet w niewielkim salonie warto mieć co najmniej 20 modeli sukienek dla panny młodej. Większa oferta może być w katalogach i sprowadzana na specjalne zamówienie klientki. Nie powinno zabraknąć największych hitów sezonu. Na nadchodzący rok kreatorzy mody postawili na modele o fasonie syrena, proste sukienki odcinane pod biustem oraz modele z głębokim lub transparentnym dekoltem zdobionym kamieniami, perłami czy haftami. W kolorystyce oprócz klasycznej bieli prym będą wiodły odcienie szampana, delikatnego różu i nude. W salonie trzeba mieć również dodatki, takie jak torebki, rękawiczki, nakrycia głowy. Warto postawić także na kreacje weselne dla gości – przede wszystkim świadkowych i druhen. Oprócz tego możesz prowadzić też dział z ubraniami do chrztu i do Pierwszej Komunii Świętej. Jednak zanim wybierzesz się na hurtowe zakupy, przejrzyj dokładnie branżowe magazyny i portale internetowe. Poszukaj tam producentów i hurtowników cieszących się bardzo dobrą renomą. Warto podkreślić, że w tej branży na zakup hurtowy składa się pięć sztuk. Może zdarzyć się również, że jakaś marka będzie chciała zaistnieć w twoim salonie na wyłączność. Nie odrzucaj od razu takiej propozycji. Taki firmowy franczyzowy sklep to dobry pomysł dla osób, które mają obawy przed prowadzeniem w pełni samodzielnego biznesu, a marzą o własnej firmie związanej z modą ślubną. Przeczytaj też: Warto uruchomić studio urody Odpowiedni personelSukces salonu dla nowożeńców zależy też od obsługi. Sprzedawcą może być sam właściciel. Osoba, która ma oferować i dobierać suknie ślubne, powinna znać bieżąe trendy, typy sylwetek i urody. Musi być fachowcem, który pomoże pannie młodej dobrać najlepszą kreację. Osoba na tym stanowisku powinna też wyróżniać się wysoką kulturą osobistą i miłą aparycją. Drugim bardzo ważnym pracownikiem jest doświadczona krawcowa wyspecjalizowana w tworzeniu ślubnych konstrukcji. Bez niej salon z sukienkami ślubnymi nie ma racji bytu. Zwykle dostępną w sklepie sukienkę trzeba poprawić czy znacznie przerobić, a nawet uszyć egzemplarz od nowa. Dobrze, gdy taka osoba cały czas jest na miejscu i również bierze udział we wszystkich przymiarkach. Niestety, znalezienie specjalistki w tej branży nie jest proste. Dlatego przed ostateczną decyzją o otwarciu salonu warto rozejrzeć się na rynku za dobrą krawcową, która będzie gotowa do współpracy. Salon w sieciSalon sukien ślubnych powinien być widoczny także w internecie. Podstawą dobrej strony internetowej są piękne zdjęcia kolekcji. O fotografie dobrej jakości raczej nie trzeba się martwić, bo producenci sukienek dysponują gotowymi sesyjnymi zdjęciami wykorzystywanymi do katalogów. Jednak decydując się na sprzedaż kreacji od wielu producentów, warto pokusić się o zrobienie własnych prezentacji. Powód? Gotowe zdjęcia mogą znacznie się różnić od siebie pod względem jakości czy aranżacji, a to może obniżać walory estetyczne witryny. Na stronie internetowej nie może zabraknąć zdjęć samego salonu, obsługi i oczywiście właściciela. W kilku zdaniach opisz swój sklep i swoją modową ślubną pasję. Dobra autoprezentacja na pewno spotka się z aprobatą potencjalnych klientek. Koniecznie wypełnij rubrykę „kontakt". Zamieść tam numer telefonu do salonu, do siebie i e-mail. Pamiętaj, że każde nieodebrane połączenie czy spóźniona odpowiedź na elektroniczny list może skutkować stratą klienta. A na to młoda firma nie może sobie pozwolić. W ramach prowadzenia działań w internecie można też pokusić się o prowadzenie sklepu on-line. Jednak warto podkreślić, że nawet w takiej sytuacji trzeba dysponować stacjonarnym lokalem, w którym można na żywo zobaczyć kreację i swobodnie ją przymierzyć. Jeśli nie chcesz inwestować w samodzielny lokal, a marzysz o sprzedaży sukien ślubnych, to dobrym rozwiązaniem może okazać się współpraca z innym stacjonarnym sklepem oferującym elegancką damską odzież, który będzie użyczał przymierzalnie na twoje potrzeby. Sprawdź: Jak zarabiać na rękodziele Reklama i promocjaCelem każdego młodego przedsiębiorcy jest zdobycie jak największej grupy klientów. W przypadku salonu sukien ślubnych położonego w niewielkiej miejscowości, może sprawdzić się współpraca z fryzjerami, kosmetyczkami, kwiaciarkami, a nawet sklepami z elegancką bielizną damską. Warto zostawić tam swoje wizytówki i ulotki, oczywiście w zamian umożliwiając innym przedsiębiorcom taką promocję u siebie. Skuteczna może być również tradycyjna reklama w lokalnych mediach. Działaj też w serwisach społecznościowych i udzielaj się na branżowych stronach i forach internetowych. Sezonowy biznesWarto podkreślić, że choć salon z modą ślubną jest czynny cały rok, to raczej jest to biznes sezonowy. Największe zainteresowanie tym asortymentem przypada na okres wiosenno-letni. Zimą i późną jesienią nowożeńców wielu nie ma, tak że trzeba wcześniej zarobić wystarczającą kwotę pieniędzy, by sklep przetrwał cały rok. Ceny sukien ślubnych wahają się od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Zwykle sprzedawca narzuca co najmniej 100 proc. marży. Ale pamiętaj, że w tej branży także są wyprzedaże. Zatem po sezonie ceny kolekcji należy obniżyć o co najmniej 20 proc. Zobacz koniecznie: Pomysł na biznes. Własny zakład usług kominiarskich Niezbędne formalnościSklep z sukniami ślubnymi pod względem formalnym zakłada się bardzo prosto. To klasyczna działalność gospodarcza, która nie wymaga specjalnych pozwoleń czy koncesji. Wystarczy zarejestrować jednoosobową firmę w Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej. Można to zrobić elektronicznie lub w urzędzie gminy. Jeśli będziesz zatrudniał pracownika, to pamiętaj o zgłoszeniu go do ZUS. Ze względu na rejestrację kasy fiskalnej musisz też odwiedzić urząd skarbowy. Spełniamy marzenia kobietElżbieta Wierzbicka (50 l.), współwłaścicielka czterech salonów z odzieżą ślubną w Białymstoku (woj. podlaskie):Celebrity Boutique, Boutique Mon Cheri, Bellissima exclusive oraz Cymbeline Paris: – Moja przygoda ze stylizowaniem strojów zaczęła się od tego, że w wieku sześciu lat... pocięłam suknię ślubną mojej mamy i stworzyłam z niej kolekcję ubrań dla swoich lalek. Mama oczywiście się rozzłościła, ale potem była ze mnie dumna i już zawsze zachęcała mnie do kreatywności. Pasją zaraziła mnie również moja nieżyjąca już ciocia, która była projektantką i ubierała wszystkie elegantki z Białegostoku. Skończyłam Wyższą Szkołę Ekonomiczną, a zdobyta na studiach wiedza później bardzo mi się przydała w prowadzeniu własnego biznesu. Zaraz po studiach wyjechałam do USA, do mojej siostry, która także zajmuje się projektowaniem. To u niej praktykowałam, poznawałam kunszt krojenia, i z tymi umiejętnościami wróciłam do Polski. W 1991 r. z drugą siostrą uruchomiłyśmy pracownię krawiecką, a rok później – za namową naszych klientek – otworzyłyśmy pierwszy salon ze strojami ślubnymi. Obecnie prowadzimy cztery salony z kompleksową ofertą strojów i dodatków do ślubu: od ekskluzywnych po skromniejsze – zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn. Salon ślubny nie jest zwykłym sklepem – spełniamy tu marzenia kobiet o pięknym wyglądzie i aby osiągnąć sukces w tej branży, należy kochać kontakt z ludźmi, mieć duszę artystyczną i przez cały czas się uczyć. Dzięki takiemu podejściu klientki przyjeżdżają do nas z całej Polski, a Białystok nazywany jest często polskim centrum mody ślubnej. Przy ulicy Jagodowej 5,7 znajduje się nasza pracownia i największy Salon Sukien w Kaliszu. Prowadzimy również firmowy Salon Sukien w Sieradzu - na ulicy Kościuszki 23. W gronie naszych klientek są takie Panie, którym szyliśmy suknie komunijne, studniówkowe i do ślubu. Niektóre z nich przychodzą do nas ze swoimi dziećmi. Aktualności - 29 czerwca 2017 Poszukiwanie wymarzonej sukni ślubnej to nie tylko emocjonująca przygoda, ale też logistyczne wyzwanie. Na rynku dostępne są tysiące modeli w przeróżnych fasonach, kolorach (i budżetach!). Jak z tego ważnego zakupu uczynić dobrą zabawę i nawet po latach mieć pewność, że dokonałyśmy najlepszego wyboru? Oto 7 naszych rad: 1) Internetowy research Zanim wyruszysz na poszukiwania sprawdź co w danym sezonie oferują salony. Pomoże Ci to nie tylko zdobyć ogólne rozeznanie, ale też ustalić punkt wspólny pomiędzy Twoimi oczekiwaniami, a realną dostępnością. Pomyśl, czy chcesz iść za trendami (obecnie suknie z przezroczystościami, w kolorze cielistym), czy wolisz postawić na klasykę. To zawęzi pole poszukiwań i ułatwi późniejsze podejmowanie decyzji. 2) Ustalenie budżetu Bez dokładnego przemyślenia kwoty, którą jesteś skłonna wydać na suknię ślubną nawet nie wychodź z domu! Dlaczego? Bo takie decyzje trzeba podejmować w zupełniej przytomności umysłu 😉 Rozważ jaką kwotę jesteś gotowa wydać, ile może wynieść ewentualny margines błędu i szukaj w swoim zakresie. Pamiętaj, że górna granica cenowa nie istnieje i możesz narazić się na niepotrzebne rozczarowania, jeśli Twój wzrok podąży tylko w stronę izraelskich, czy amerykańskich projektantów. Ta suknia ma dać Ci przede wszystkim radość i gwarantujemy, że może tak być bez względu na to jakim budżetem dysponujesz! Grunt to po prostu nie rozpraszać się tym co jest poza zasięgiem. 3) Umówienie się w salonie To bardzo ważny i często pomijany punkt. Zadbaj, by Twoja wizyta w salonie miała oprawę na którą zasługujesz, a to właśnie daje Ci umówienie się na konkretną datę i godzinę. Masz wtedy pewność, że stylistki będą do Twojej dyspozycji, przymierzalnia będzie wolna, a personel poświęci Ci tyle czasu i uwagi, żebyś poczuła się naprawdę rozpieszczona. To jedyny taki zakup w życiu i jesteś tego warta! 4) Mocne i słabe cechy Od razu mówimy: nie zmierzysz wszystkich sukien ślubnych. Właśnie z tego względu zastanów się jakie atuty swojej sylwetki chcesz wyeksponować – być może będzie to fantastyczny dekolt, piękne plecy lub długie nogi? Podobnie w drugą stronę – miej na uwadze mankamenty swojej figury i spójrz na siebie odrobinę krytycznym okiem. Co naprawdę wymaga zasłonięcia? Czy uda mi się schudnąć 30kg, by ta suknia wyglądała dobrze? Mierz siły na zamiary. 5) Styl uroczystości Są różne style, oczekiwania i gusta. Jeśli zdecydowałaś się na ślub na plaży to pewnie nie dlatego, by jechać na nią karocą w wielkiem princessie. Podobnie jeśli Twój ślub odbędzie się na zamku to też raczej nie będzie towarzyszyła Ci stylizacja „beach wedding look”. Pomyśl jak chcesz być odbierana tego dnia: jak księżniczka, romantyczna rusałka, a może seksowna gwiazda? 6) Inspiracje Wszystko o czym piszemy sprowadza się do poszukiwania inspiracji – i super, jeśli będziesz je mieć! Mimo wszystko jednak zaufaj osobom, które pracują w salonach, zmierz zaproponowane przez nie suknie. Historia dziesiątek panien młodych pokazuje, że najczęściej wybieramy suknie o których nigdy nie myślałyśmy 😉 7) Osoby towarzyszące Wiemy, że chciałabyś, by na Twój widok rozpłakało się 12 druhen i mama. W rzeczywistości jednak – na etapie poszukiwań – warto mieć przy sobie jedną, zaufaną osobę i przede wszystkim słuchać siebie. To Twój dzień i Twoja suknia. Im większy sztab doradców tym więcej wątpliwości i napięcia Eu3JVz. 425 387 99 297 126 402 179 350 225

jak otworzyć salon sukien ślubnych